Recenzja filmu

Małe stłuczki (2014)
Aleksandra Gowin
Ireneusz Grzyb
Helena Sujecka
Agnieszka Pawełkiewicz

Samotność we troje

Gowin i Grzyb są przede wszystkim mistrzami nastroju. Celnie punktują absurdy rzeczywistości, by za chwilę przejść w tryb bajki. Choć bliski jest im gatunek komedii obyczajowej, potrafią
"Małe stłuczki" nie pretendują do miana wielkiego kina i w tym tkwi ich największa siła. To skromny pod względem narracji, objętości i budżetu film, w którym mogą się zadurzyć miłośnicy amerykańskiego "niezalu" spod znaku Sundance. Balansująca między melancholią a abstrakcyjnym żartem opowieść o wrażliwych outsiderach szukających porozumienia w chaosie.

O tym, że życie bywa irracjonalne i niesprawiedliwe, przypomina publiczności otwierający film monolog. Wygłasza go mężczyzna, który właśnie pochował żonę i teraz z pomocą głównych bohaterek zamierza oczyścić swoje M-2 z przedmiotów wywołujących bolesne wspomnienia. Asia i Kasia nie czują wcale tremy, wchodząc z butami w opuszczone przez nieboszczyków miejsca: bezwartościowe w ich mniemaniu bibeloty lądują na śmietniku, a te cenniejsze trafiają na pchli targ. Sprawnie funkcjonujący układ biznesowy stanie pod znakiem zapytania, gdy do dziewczyn dołączy ten trzeci – porzucony przez ukochaną i dotychczasowego pracodawcę Piotr.    

Najbardziej szkoda, że twórcy filmu, Aleksandra Gowin i Ireneusz Grzyb, zupełnie nie wykorzystali ciekawego pomysłu wyjściowego. Oryginalna praca bohaterek okazuje się tylko oryginalną pracą, dowodem na nietuzinkową wyobraźnię scenarzysty. Nie otwiera dodatkowej fabularnej furtki, nie wpływa w jakikolwiek sposób na losy trójki bohaterów, nie pozwala przeniknąć się nawzajem światom żywych i umarłych. Zamiast tego "Małe stłuczki" skręcają w kierunku znacznie oczywistszej – a przez to bezpieczniejszej artystycznie – historii o arytmetyce uczuć, niewypowiedzianych pragnieniach oraz, jakżeby inaczej, o samotności. To jednak wciąż niezłe kino, bardziej niż na pretensjonalnych dialogach bazujące na westchnieniach, nerwowych zająknięciach, ukradkowych spojrzeniach. Wreszcie na obrazach, w których potoczność przygnębiających łódzkich ulic i blokowisk niepostrzeżenie nabiera głębi.

Gowin i Grzyb są przede wszystkim mistrzami nastroju. Celnie punktują absurdy rzeczywistości, by za chwilę przejść w tryb opowiadania bajki. Choć bliski jest im gatunek komedii obyczajowej, potrafią zagęścić atmosferę dramatycznym akcentem. Zamiłowanie do dziwactw nie przeszkadza im być blisko swoich bohaterów zagranych bardzo dobrze przez tercet Sujecka-Pawełkiewicz-Czacki. Empatia i wrażliwość idą w parze z dobrym uchem. Stworzona przez zespół Enchanted Hunters muzyka do "Małych stłuczek" jest jednym z ciekawszych soundtracków, jakie usłyszycie w tym roku w kinie. Wszystko to razem wystarczy, by z zainteresowaniem czekać na kolejną filmową stłuczkę z reżyserskim duetem.
1 10
Moja ocena:
6
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones